Wieś ma swoje uroki, swoją beztroskę i proste szczęśliwe
życie. Dopiero wgłębiając się w tą atmosferę i lepiej poznając miejscowych
dostaniemy pełen obraz wsi który czasem bawi a czasem przeraża. Wiecie jaki
jest wiejski sposób na to by mąż nie zdradzał żony? Zdradził mi ten sekret
pewien nazwijmy go Bronek (zmieniam imię aby mnie na wsi nie wywieźli jak Jagnę
na gnoju).
Bronek pracuje w fabryce na 3 zmiany a po pracy jedzie do siebie na
wieś gdzie ma gospodarkę a w niej stadko koni. Bronek jest malutki, szczuplutki, zawsze
wesoły i wszędzie węszy zdrady małżeńskie. Bronek oczywiście jest bardzo
przeciwny wszelkim zdradom ale jego mania polega na tym że za każdym spotkaniem
właśnie o tym temacie z lubością rozmawia. Bronek koniarz taki właśnie daliśmy
mu przydomek jest kawalerem i specjalistą od zdrad małżeńskich. Ujawniając mi
tajemnicę udanego małżeństwa zbliżał się do mnie tak, że przez jedną straszną
chwilę myślałam że mnie pocałuje. Na szczęście aparat z długim obiektywem
zwieszający mi się z szyi wyznaczał granicę bliskości. Zniosłam to wszystko, bo
która by nie zniosła za taki przepis na udane życie małżeńskie.
A oto fachowa instrukcja jak postępować z mężczyzną aby nie
zdradzał z punktu widzenia Bronka koniarza
(odtworzona jak najwierniej dla potomności): Jak mąż (koniecznie musi być mąż
inny przypadek nie wchodzi w grę) ma ochotę wieczorem, to trzeba mu powiedzieć że jest się baaardzo zmęczoną i nic z tego nie
będzie. Ale rano to co innego. Rano to trzeba dać popracować mężowi same możemy
nawet drzemać (według Bronka fakt drzemki nie ma znaczenia). I ten mąż tak musi
intensywnie pracować żeby mu główka opadła w dół. ( tu Bronek obrzuca mnie
czujnym spojrzeniem czy aby łapię o co chodzi w temacie. Łapię ale z kamienną
miną bo najchętniej padłabym trupem ze śmiechu). Jak opadnie mu ta główka to do
wieczora nie będzie jej podnosił żeby się rozglądać za innymi.
Po tych zwierzeniach stwierdziłam, że jest bardzo późno i
muszę lecieć. Na odchodne dostałam całusa w czółko .
W tedy chciałam zwiać jak najszybciej i najdalej od Bronka ale
dziś Bronek kiedy zostaliśmy przyjaciółmi zawsze daje mi całusa w czółko i w szyjkę tłumacząc, że to tak jak
małemu źrebaczkowi.
jak widzę wrzesień u Ciebie pełen przepisów, jak i na innych blogach:DDD No, może nie są to przepisy na przetwory, ale i tak warto zanotować:DDD
OdpowiedzUsuńPrzepis jak na faceta przystało:)))aż się dziwię ,że Bronek do dziś kawalerem się ostał:))z takim podejściem:))))))))))))buziaczki:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Bellą ;-)
OdpowiedzUsuńMiłośc do koni,jak wielu dzisiaj ludziom tego brakuje,a Pan Bronek-to prawie jak jeden bohater z serialu"Dom"-może czeka na tą jedyną,bo miłośc nie zna granic wieku.Pozdrawiam miło.
OdpowiedzUsuńCenna receptura... Trzeba będzie spróbować ;-P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ech, Bronek :) fajnie, że tak się dzieli swoimi... przemyśleniami :)
OdpowiedzUsuńale jakie zdjęcia!!!!
no dla mnie miód! te źrebaczki, te piękne konie! Kocham!
No tak uczciwie trzeba przyznać ,że Pan Bronek nieźle kombinuje....przynajmniej w kwestii "główki". Jako młoda mężatka ,koniecznie muszę sobie to gdzieś odnotować i to drukowanymi;)
OdpowiedzUsuń