Kiedy usłyszałam pierwszy raz o
wiejskiej czarownicy, aż mi z wrażenia dech zaparło. W
dzisiejszych czasach spotkanie z czarownicą to jak przekroczenie
progu średniowiecza. Choć na mojej wiosce nadal orze się pole
koniem za którym podąża rolnik to nie mogę powiedzieć
abyśmy byli aż tak zacofani. Tym bardziej podsycało to moją
ciekawość, że nikt dokładnie nie mógł mi powiedzieć ani
gdzie mieszka ani jak wygląda ta czarownica. Każdy podawał jakieś
mętne opisy. Jedni twierdzili, że to czarownica inni, że dziwaczka
i samotniczka. Widywana była na stawach szczególnie często
kiedy nie można było spotkać na nich żywego ducha. Podobno
błąkała się też po lasach zbaczając ze ścieżek i chodząc
jedynie duktami zwierząt. Gdzie mieszkała? Niestety , nie na mojej
wsi, ale ponoć niedaleko. Opisy drogi były tak zawiłe, że
zaczęłam szukać jej domu na mapach satelitarnych. A co!
Wykorzystałam cuda techniki do tropienia czarownic.
Niestety, na
żadnych mapach nie istniało siedlisko w lesie. Byłam o krok od
zaliczenia wiejskiej czarownicy do barwnych postaci ludowych
zabobonów gdyby nie dziadek Anioł Stróż. Gdy się spotkaliśmy zaczęłam podpytywać.
Dziadkowi
zawsze można wierzyć. Zna tutejszych ludzi jak nikt. Ale ona - jak
powiedział - czarownica, nie była tutejsza. Czy jest czarownicą?
Nie wiadomo. Ludzie gadają różne rzeczy ale kto by
tego wszystkiego słuchał. Czy ją spotkał? Tak wiele razy. Jak
krówki z wieczora sprowadza do obory to czasem widuje ją i
zawsze się ukłoni. Złego słowa o niej powiedzieć nie może.
Podobno miała kiedyś męża albo to narzeczony był, on tego nie
wie. Zginął albo odszedł, została sama i sprowadziła się w
nasze okolice. Kto wie może uciekła od niego? Nie pierwsza i nie
ostatnia. Mieszka na odludziu, trudno trafić. Jak wygląda?
Właściwie mogłybyście być siostrami. Obie nie jesteście tęgie
i obie jasnowłose. Ona trochę starsza jest ale z daleka trudno was
odróżnić.
Słowa dziadka odarły mój obraz
czarownicy z długich spódnic, czarnych loków i
zapachów ziół. Czarownica, która wygląda tak
jak ja..... ogarnął mnie pusty śmiech na myśl o biedakach,
którzy widząc mnie chadzającą w strugach deszczu po stawach
spluwali za lewe ramię myśląc, że mają przed sobą
przedstawicielkę czarnej wiejskiej magii.
W tedy jeszcze nie przypuszczałam jak
pokrętny bywa los i splata ze sobą ludzkie ścieżki.
Jeśli Judyta jest czarownicą to
bardzo nowoczesną. Do dziś twierdziłam, że czarownicą wcale nie
jest. Bo czary istnieją w książkach i filmach ale nie w dobie
internetu i kawy z ekspresu . Taka kobieta jak ona z wykształceniem
, którego sama mogę pozazdrościć może by i kiedyś
spłonęła na stosie za zamiłowanie do natury, fizyki i za same
poglądy, które wprawiają mnie w zdumienie. Ale jak to na
naukowca przystało jest trochę szalona i za to ją lubię
najbardziej.
Gdy dotarłam do niej na rowerze kompletnie zziajana spojrzała na mnie krzywo mówiąc, że jeżdżę jakbym miała za mało czasu na życie.
Na nic nie pomogły
tłumaczenia, że praca, obowiązki, rwanie chwastów w
ogrodzie i słodkie lenistwo przed komputerem. Judyta wgryzła się
we mnie wzrokiem. Ona przecież też pracuje i obowiązków ma
nie mniej a to co nas różni to to, że ona nie siedzi
bezmyślnie przed monitorem i na wszystko ma czas.
Musiałam przyznać jej rację . Co fakt to fakt, można przebimbać życie patrząc się cielęcym wzrokiem w monitor wirtualnego świata. Poczułam chęć zmian. Judyta podchwyciła mój wzniosły nastrój i kazała wrzasnąć na całą chałupę, że nie będę już siedzieć bez potrzeby przed komputerem.
Musiałam przyznać jej rację . Co fakt to fakt, można przebimbać życie patrząc się cielęcym wzrokiem w monitor wirtualnego świata. Poczułam chęć zmian. Judyta podchwyciła mój wzniosły nastrój i kazała wrzasnąć na całą chałupę, że nie będę już siedzieć bez potrzeby przed komputerem.
Poczułam się jak wariat i dusząc
się ze śmiechu wykrzyczałam co chciała Justyna.
Kiedy wróciłam do domu
naładowana radością i nasycona lasem usiadłam przed laptopem...
otworzyłam go, włączyłam i ......... koniec laptopa, koniec
internetu w domu. Poszedł cały system. I tak sobie pomyślałam na
psa urok z tym laptopem! Teraz już wiem, że na pewno dotrzymam
przyrzeczenia. Na wszelki wypadek splunęłam za lewe ramię.
Wszystkich chętnych zapraszam na spacer po mojej wiosennej wiosce. Moja męska połówka serca uczy się kręcić filmy i to jest pierwszy odcinek :). Proponuję włączyć głośniki bo muzyka Laury Sullivan, która leci w tle uwodzi i jest rozbrajająco cudowna.
Wszystkich chętnych zapraszam na spacer po mojej wiosennej wiosce. Moja męska połówka serca uczy się kręcić filmy i to jest pierwszy odcinek :). Proponuję włączyć głośniki bo muzyka Laury Sullivan, która leci w tle uwodzi i jest rozbrajająco cudowna.
jak cudnie mieszkasz, te zieloności i spokój jaki tchnie, pogratuluj swojemu mężczyznie talentu - czułam zapach łąk, słyszalam kumkanie żab i szemranie deszczu... cudnie.pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńanna n.
Cudowne otoczenie. Zazdroszczę niesamowicie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńProszę Cię moja czarownico:))nie oddalaj się na zawsze od komputera:))nie siedzisz przed nim na darmo:)))piszesz tak,że czyta się Ciebie jak świetną książkę:)))filmik obejrzałam z ogromną przyjemnością:)))gratulacje dla M:)))No i do kawiarni się już wprosiłam:))))buziaczki
OdpowiedzUsuńpuk, puk - no co tam się dzieje w miodowej chacie? zero wiadomości i tych pięknych opisów, ja czekam z utęsknieniem na dalsze opisy. wyobrażam sobie jak teraz po tych ciepłych dniach musi by pięknie. pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńkochana, czary, czarami, ale blogowa społecznośc czeka z niecierpliwościa na wiesci z miodowej chaty, więc od czasu do czasu napisz choć słówko i pokaż wreszcie ten piękny dom, który podziwiałam na dekorii wiele razy:)
OdpowiedzUsuńSano, czekamyyyy :)
OdpowiedzUsuń.no wlasnie ..wakacje sie skonczyly ,a tu cisza ...rozbudzilas nasza ciekawosc swoimi opowiesciami i... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń